Na pewno istnieją takie chrześcijanki jak Hilary Faye - z religijnością na pokaz, naginające religię
do swoich potrzeb. Zabrakło jednak w tym filmie pozytywnych postaci wierzących. Jako postaci
pozytywne są pokazani ludzie mający luźne podejście do religii - główna bohaterka mówi na
koniec "może istnieje Bóg, a może to jest coś w nas". Przesłanie tego filmu jest takie, że
homoseksualizm nie podlega krytyce, że religia pcha ludzi do głupich czynów, a odrzucenie religii
pozwala naprawdę cieszyć się życiem. Podsumowując - oczekuję zupełnie czegoś innego po
filmie ze "święty" w tytule. Jako odtrutkę polecam "Szkołę uczuć".
"religia pcha ludzi do głupich czynów, a odrzucenie religii
pozwala naprawdę cieszyć się życiem" czyli cała prawda ;)
Zacznijmy od tego, że jest to komedia dla ludzi wolnych od wiary w gadające węże i dziewicze porody ;)
Właściwie to niezły pomysł, bo faktycznie mogą się ludzie rozczarować. Ja tak miałem oglądając Piłę. Miał być inteligentny i trzymający w napięciu, a był żałosny i nudny. :>
Ciekawe, że tak od razu sam stwierdzasz dla kogo jest ten film. Jestem katoliczką i na co dzień staram się żyć z Jezusem, a mimo to film bardzo mi się podobał. Świat nie jest czarno-biały :)
Skoro lubisz odkopywanie postów po latach, to ja właśnie znalazłem pretekst, żeby chwycić za łopatę. "Saved!" Obejrzałem po dłuuugiej przerwie wczoraj. Od kilku tygodni powoli odświeżam sobie za to serial "Californication". Dzisiaj dotarłem do finału czwartego sezonu i akurat dzień po seansie "Wszystkich Świętych" wpadłem na scenę nawiązującą do tego filmu. Konkretnie do tej z Jezusem ratującym topielca z basenu. W "Saved!" I "Californication" wyglądają niemal identycznie. Zupełnie ich nie pamiętałem, a przypadkiem zobaczyłem je dzień po dniu...
Prawem sztuki jest posługiwanie się parabolą , co zdobywający się na ocenianie rozumieć powinien.
Pozytywni ? Owszem , byli , bo wierzy się sercem , a nie nachalną demonstracją.
Zgadzam się w 100%. Dużo ironi szczególnie jeżeli ma się na uwadze środowiska ewangelikale. Tytuł "Saved" jest trafiony i poprawny.
Nie tak brzmią ostatnie słowa bohaterki. Na końcu pyta "Co Jezus by zrobił?" i odpowiada "nie wiem ale będziemy starali się to rozgryźć". Czyli prezentuje dojrzałą wiarę, a nie wyuczoną. Jezus dał nam jedno przykazanie, abyśmy się wzajemnie miłowali i w tym jest wszystko zawarte. Każdy musi odnaleźć swoją drogę, ważne by była to droga miłosierdzia względem siebie i całego świata.
Jak dobrze że jednak nie jestem niepraktykujący gdyż naprawdę nie widzę powodu, dlaczego mam krytykować homoseksualizm sam w sobie.
...sądząc po dalszej części wypowiedzi mam wrażenie, że miałeś na myśli bycie niepraktykującym, a nie nie bycie nim - czy się jednak mylę?